W "Grzechu" nie ma miejsca na ekstazę, to niemal wyłącznie udręka. Michał Anioł w wybitnej kreacji Alberto Testonego miota się, płacze, krzyczy i jęczy, rozerwany między absurdalnymi wymaganiami swoich panów a prawdziwym powołaniem artysty. Andriej Konczałowski kręci tę niby-biografię z bezczelnością właściwą tylko starym europejskim
Ten cały niby krytyk ,czuć od ciebie zawiść jak psycholog analityk to czuje ode mnie nic nie skryjesz ,widać nazwa grzech do ciebie matole nie przemówiła ,rosjanie umieją świetne filmy ,polscy współcześni reżysierzy moga pouczyć się .Tak samo większość matolstwa nie zrozumiała film Mather ,bo to dla głębiej...