Kreacja Dafoe pozostanie najwieksza zaleta tego filmu. Nie kupuje jego zakonczenia, Malkovich zawsze gra niesamowicie i tutaj tez daje z siebie wszystko, ale poziom przerysowania, groteskowosci koncowej sceny powoduje, ze nie jestem w stanie zastanowic sie nad obledem filmowego Murnau, czerpac z niej calymi garsciami, delektujac sie pierwszorzednym aktorstwem i znakomita, wysmakowana stylistyka. A o to przeciez chodzilo. 6/10.
Dafoe nie przypominał Dafoe, świetnie zagrał. Ale prawdę mówiac myślałem, że będzie to film bardziej realny coś w stylu Eda Wooda, a dostałem jaja w tropikach. Na początku byłem pewny, że to film o tym jak powstawał film nosferatu, cóż lekko się zwiodłem
Porównanie do "Jaj..." mocne, ale fakt - bardziej burtonowskie zacięcie uczyniłoby z tego filmu prawdziwą rewelację, powtórkę z "Ed Wooda". Bo, przepraszam, who the f*ck is Edmund Elias Merhige? :P
Kiepski reżyser ;D swoją drogą śmieszy mnie także fakt, że niby niemcy, a gadali po amerykańsku. Dobrze, że Friedrich brzmiało dość niemieck, gdy wymawaili te imię :D
To raczej zastanawiające, że nie wymawiali go jako "Frajdricz" :P chyba przypomnę sobie w wolnej chwili "Cień wampira". W końcu to nadal niezłe, stylowe kino.
ja osobiście stwierdzam, że ok ale tylko dlatego, że zamist faktów dostalismy fantastykę.
Nie planowałam tego filmu, nie zastanawiałam się nad tym czym ma być, po prostu usiadłam i oglądałam. Nieco przewrotnie pozwolę sobie sparafrazować: poziom przerysowania, groteskowosci koncowej sceny powoduje, ze JESTEM w stanie zastanowic sie nad obledem filmowego Murnau. czerpię z filmu calymi garsciami, delektujac sie pierwszorzednym aktorstwem i znakomita, wysmakowana stylistyka.
Mało tego, film spowodował, że zainteresuję się Draculą i Nosferatu.