Weis i Hickman piszą niezłe czytadła, ale ta "ekranizacja" w ogóle tego nie pokazuje. Role playing czyli prezentowanie postaci zredukowano do minimum koncentrując się na zdobyciu super-ekstra-magicznego przedmiotu. A więc postaci chodzą i szukają aż do momentu kiedy spotkają smokowce. Znudzenie musi wtedy ustąpić miejsca żenadzie gdyż takie CGI to mogłoby zrobić szał chyba przed wojną. A apogeum tego jest w końcowej walce kiedy Takhisis w smojej dziadowskiej smoczej formie walczy - chyba, równie dobrze może to być atak padaczki - z Paladynem. Dla własnego zdrowia lepiej przed obejrzeniem tej animacji przygotować się paroma pozycjami typu "Lodowy armageddon".