Bo i co mnie obchodzi los jakiejś baby uzależnionej od leków i innego świństwa o skłonnościach samobójczych pochodzącej z wyższych sfer która wiedzie swoje bezproduktywne, pozbawione sensu życie na dodatek zatruwając je swoim bliskim i otoczeniu? Chyba tylko w Ameryce może być taki cyrk, cyrk o którym wspomina nawet sama bohaterka filmu będąc w stanie śpiączki że opinia publiczna interesuje się takimi pierdołami i robią nawet o tym film. Film sam w sobie dobrze nakręcony i solidnie zagrany. Obsada pierwszoligowa tylko że co z tego skoro to temat z jakiegoś pudełka czy innego tabloidu o życiu i problemach bogaczy/celebrytów. Zamiast to oglądać lepiej iść z psem na spacer lub zrobić cokolwiek innego, może poza niezłym aktorstwem to nic się tu nie traci.
Lubię takie wypowiedzi, bo dotykają istoty kina, czyli - moim zdaniem - umiejętności zobrazowani opowieści. A tu mamy, co trafnie zauważyłeś, opowieść tabloidową: dandys, bogaczka, koszerny prawnik. O takich filmach mawiam - ładnie zrobione byle co.
To film dla wielbicieli dramatów sądowych. Interesuje ich nie osoba klienta czy jego moralność, lecz to, jak sprawa została ujęta i rozegrana w sądzie. W filmie "Słaby punkt" też są niemoralni bogacze (ona zdradza, on ją zabija) i rzutki prawnik, który w końcu wygrywa - czy ten film również Waszym zdaniem jest bez sensu? Rada jest taka, żeby nie oglądać dramatów sądowych, tam rzadko się trafia moralny oskarżony.