Do filmu miałam dwa podejścia, jedno zakończyło się po godzinie z powodu absolutnego braku akcji i tym samym mojego absolutnego braku zainteresowania. Drugie podejście wypadło przypadkiem w tv, film leciał już od godziny więc stwierdziłam, że przeżyję. W końcu w drugiej połowie filmu akcja powinna być już daleko posunięta. Błąd.
Film był nużący i irytujący do samego końca, ale w ostatnich minutach przynajmniej pojawiło się tytułowe dziecko i wyjaśniło się, czego chcieli "przerażający" kultyści. To musi być w cudzysłowie, ponieważ ich zachowanie pod koniec wywołało jeszcze większe zażenowanie, niż gra głównej bohaterki przez cały film.
Pewnie znajdzie się grono osób oburzonych takimi słowami, ale w mojej opinii film nie broni się nawet tym, że jest stary. Jest wiele starych filmów lepiej zagranych i ciekawszych, a ten w dodatku miał gotowy scenariusz i wykorzystał go w... taki sposób.
Mówiąc krótko: emocje jak na grzybach, 4/10.
Ja mam tak samo. Zupełnie nie rozumiem czym się tylu ludzi zachwyca. Ja oglądam horror w celu przestraszenia się a ten film nie przestraszył mnie w ogóle .
jeden lubi slashery drugi psychologiczne, filmy Polańskiego mają rewelacyjne klimaty, to jest budowanie napięcia przez zaszczucie, nie przez izolację ;) po prostu kwestia gustu
Uwielbiasz się bać? Sądzę ze masz przesrane w życiu stary.Podobne przyciąga podobne. No ale dla rozrywki, jest przecież popcorn,horrory i mecze Legii.Czego więcej oczekiwać od życia ?xD
Ja sam mam często problem z docenieniem klasyków, jednak "Dziecka Rosemary" będę bronić. Wydaje mi się, że problem może polegać na tym, że ludzie zachwycając się tym filmem i mówiąc o nim jako o horrorze dają innym do zrozumienia, że w filmie jest dużo "strasznych" scen. A fenomen tego filmu polega na czymś innym. Polega na tym, że groza nie jest budowana za pomocą potworów, czy hektolitrów krwi, ale dezorientacji, która towarzyszy głównej bohaterce i widzom. Mnie film nie przestraszył, ale w pewnym momencie odczuwałem mocne, narastające napięcie. To, co zrobiło na mnie ogromne wrażenie to pokazanie tych "złych" jako zwykłych emerytów, którzy przy herbatce czy szklance whisky czczą narodziny antychrysta. Osobiście nie przepadam za wątkami fantastycznymi w filmach, dlatego sposób w jaki to było przedstawione bardzo do mnie przemówił. Taka sugestia, że to mogło się wydarzyć naprawdę, bo nie pokazano nam latających krzeseł czy latających stworów. Jak wygląda tytułowe dziecko Rosemary też nie wiadomo, a boimy się tego czego nie znamy. Prawdą jest jednak, że w większości widzowie są przyzwyczajeni do bardziej dobitnych filmów i pewnie oczekują czegoś innego.
Diabelnie święte słowa.Film który gra na emocjach a nie na strachu.Niemoc Rosemary jest piorunująca,bynajmniej dla mnie.
troche wykopaliska ale nie mogłem się powstrzymać. Użycie słowa bynajmniej w tym kontekście bardzo dobrze koresponduje z oceną jaką wystawił użytkownik temu - nie oszukujmy się - marnemu filmowi. Zawiodłem się okrutnie i nie dlatego, że się nie bałem. Do momentu zakończenia był dobry, ale końcowa scena jest absurdalnie słaba ;)
Dokładnie, tak jak u mnie. Ja z kolei zobaczyłam, że ten film będzie w tv i myślę sobie "podobno klasyk, obejrzę". Po godzinie usnęłam, dzisiaj dokończyłam, bo nie lubię nie kończyć filmów. Daję 5 za ogólny zarys i takie piętrzące się zaciekawienie - czy ta historia to prawda, czy tylko ta kobieta coś sobie ubzdurała. Niestety moje zaciekawienie nie zostało zaspokojone. Myślę, że byłoby ciekawiej, gdyby się okazało, że ona jest jakaś chora psychicznie... sama już nie wiem. Aczkolwiek mam takie samo zdanie jak Ty
Gdyby się okazało?
Nie wiem czy zwróciłaś uwagę, ale akurat ta część nie została rozwiązana. To widz wybiera czy to wszystko jest prawdą.
W tym rzecz, że nie jest jednoznaczne. Wystarczy odrobinę pomyśleć by zrozumieć.
Dziękuję za zasugerowanie, że nie myślę :) Po prostu wg mnie łatwo da się to odczytać. Zwycięża matczyna miłość, "chory umysł" by raczej sobie tego nie wytworzył wg mnie. Jeśli byłaby to choroba psychiczna to spodziewałabym się jednego z dwóch zakończeń: 1. Rosemary znajduje zabite dziecko i albo sama siebie zabija, albo próbuje zabić winowajców, 2. Dziecko jakimś cudem okazuje się być normalne i Rosemary z nim ucieka :P
Nazbyt sugerujesz się moim postem. Powiedziałem jedynie, że nie pomyślałaś nad zakończeniem filmu, co nie ma przełożenia na całokształt twojego życia.
Cały film został stworzony tak, by nie było pewności czy istnieje motyw nadprzyrodzony czy to jedynie choroba psychiczna bohaterki z której punktu widzenia widzimy akcję. W końcowej scenie mamy niejako jedno z dwóch. Zwycięstwo matczynej miłości nad strachem i nienawiścią wobec szatana i jego wyznawców, bądź zwycięstwo matczynej miłości nad chorobą bohaterki.
Ok, to tylko zapytam jak wg Ciebie się objawia zwycięstwo matczynej miłości nad chorobą psychiczną?
Co mnie przeraża:
"brak akcji - brak zainteresowania".
Uznasz to za złośliwość, ale może po prostu jeszcze nie jesteś w wieku by oglądać filmy ambitniejsze niż choćby transformersy?
Sorry Panie Ambitny, "argument" nietrafiony. Spróbuj szczęścia z kimś, kto przynajmniej ogląda Transformersy lub podobne filmy i nie zgrywaj wielce dojrzałego w internetach. Podobny bełkot o Transformersach pojawia się pod każdą niepochlebną opinią na Filmwebie, może trochę kreatywności.
Zresztą, nie wiem co ma wiek do oglądania filmów, że niby to jakaś wyższa forma sztuki, strasznie trudna do objęcia młodym umysłem? Film jest nudny, bo jest przeciętnie zrobiony i się wlecze, a gdybym miała oceniać dobrze za samą fabułę, oceniłabym książkę. Niestety nie interesują mnie na tyle problemy psychiczne ubezwłasnowolnionej szarej gęsi. Film dostał aż 4 tylko dlatego, że faktycznie zainteresowało mnie co z tym dzieckiem i czego ci ludzie od niej chcą, ale końcówka mnie zabiła.
Sataniści. Oh noes.
Jeśli ktoś pisze, że film który nie opiera się na akcji nie może być ciekawy, to tak najwyraźniej jego młody umysł nie potrafi tego objąć.
A skoro co chwila ktoś do ciebie pisze takie właśnie argumenty, to najwyraźniej wszyscy dostrzegają w tobie ten sam problem. Więc może jednak zwróć się do takich właśnie filmów?
Nigdzie nie twierdzę tego, co mi wyżej wypominasz. Twierdzę, że TEN film jest nudny i dłuży się jak flaki z olejem z powodu braku akcji.
Poza tym, to że widzę taki bełkot pod każdym pseudo arcydziełem nie oznacza, że jest on skierowany akurat do mnie. Po prostu zauważam dziwną tendencję filmwebowiczów do srania się o Transformersach. Ciekawe, co w takim razie na forum Transformersów piszą ludziom, którym się nie podobało...
Ale jaki "brak akcji", skoro kolejno następują wydarzenia? Ktoś choruje, ktoś umiera, ktoś odkrywa tajemnicę... Spisek wokół Rosemary plecie się coraz gęściej. Więc akcja jest, tylko pewnie nie taka, która cie satysfakcjonuje.
Uogólniasz podobnie w swoich postach, przynajmniej tych, które polegają na czymś innym niż obrażanie ludzi.
hyrkanku, kogo znowu obrażasz? Ja nie funkcjonariuszów polskiej Straży Granicznej, to użytkowników FW. Nie wstyd ci?
Nie przeczytałeś nawet tekstu, który komentujesz.
To wyjaśnia, dlaczego wspierasz przemytników broni.
hyrkanku, osoba niepoważna, niejaka óhóyśka twierdzi, że w Polsce są masowe groby. I że ponoć to polscy leśnicy zakopali te masowe ,,ofiary". Czy twoim zdaniem ta kobita odpowie za pomówienia polskich leśników? Czy może będzie bezkarna za te oszczerstwa, tak jak ty?
Oczywiście, że mundurki będą ścigać. A sąd uniewinni, bo przecież nie skłamała.
Twoje słowa:film był nużący i irytujący do samego końca.
Wydaje mi się, że zaszła tu lekka sprzeczność.
własnie jestem po seansie i jestem tego samego zdania co autorka tematu. dzis, gdy wiekszosc z nas widziala w kinie wiele, takie filmy nie wzbudzaja jakichkolwiek emocji a wrecz nużą. akurat film "dziecko rosemary" traktuje bardziej jako psychologiczny niz horror wiec wezmy pod lupe takie "przeminelo z wiatrem", po ktorym tak nawiasem tez odnioslem takie wrazenie i ktory widzialem calkiem niedawno wiec jestem na swiezo z tematem. nie chodzi mi tu o dlugosc "przeminelo..." ale np o aktorstwo (co do ktorego w przypadku "dziecka..." nie mozna sie moim zdaniem przyczepic). moze kiedys robilo wrazenie ale dzis jest po prostu smieszne. spotkal sie tez z opinia ze glowna aktorka "przeminelo..." byla irytujaca. owszem byla ale mysle ze tak mialo byc bo przeciez jest to na podstawie ksiazki o tym samym podajze tytule. nie wiem wiec co sklania ludzi do oceniania podobnych filmow (majacych status klasyka) tak wysoko. chyba to ta medialna nagonka (np w programach typu "dzien dobry tvn", w ktorych nie raz bylem swiadkiem jak wspomina sie te klasyki) i informacje ze dany film ma na swoim koncie oscary. oczywiscie jest to tylko moje zdanie i rozumiem ze ktos sie z nim moze nie zgodzic bo ma inny gust i nie twierdze tez ze wszystkie zaliczane do klasykow sa zle bo byly tez takie ktore mi sie podobaly a kilka nawet bardzo. pozdrawiam :)
Po twoim poście ,nasuwa mi się jeden wniosek,mianowicie ze weszliśmy już w czas wyprania emocjonalnego.
Zgadzam się także ze stwierdzeniem ze bliżej DR. do filmu psychologicznego ,ale także jest swoistym horrorem,bajką na pewno nie jest :)
Zgadzam się. Uwielbiam filmy Polańskiego, ale dla mnie ten był nudny. Jakoś dotrwałam do końca. Żeby obejrzeć film zachęciła mnie opinia i wysoka ocena oraz fakt i iż dużo osób mówiło, że to arcydzieło. Jak się okazało po 20 minutach, że jak dla mnie to był nudny film, gdzie akcja kręci się w kółko. Jedynie koniec w jakiś sposób zainteresował.
Ale Mozarta cenisz? Bo wiesz... jeśli nie, bo to nudna muzyka, to pewnie kłopot dla Mozarta, prawda? Tyle roboty na darmo. ;)
A niby dlaczego ich zachowanie wywołało zażenowanie? To sataniści nie mogą być zwykłymi ludźmi, tylko muszą być mrocznymi typami w czarnych ciuchach i ze złowrogimi spojrzeniami? :D
Nie nie, chodziło mi już o samą końcówkę - pełne uniesienia powtarzanie "hail satan" czy co tam mówili sprawiło, że miałam ochotę spalić się za nich ze wstydu :P Nawet nie chcę myśleć, że ta scena została wyreżyserowana na poważnie.
No było to nieco groteskowe, ale to dokładne przeniesienie na ekran tego, co było w książce. Dla mnie doskonała scena :)
Nie, bo film jest bardzo dobry ze świetną muzyką Komedy oraz narastającym klimatem paranoi głównej bohaterki. W ogóle sposób realizacji jest świetny, da się odczuć że wisi coś w powietrzu, Panuje atmosfera dość gęsta, przytłaczająca i zapewne ona dała Ci się we znaki. Może za jakiś czas go bardziej docenisz a co za tym idzie wrócisz do niego i podejmiesz kolejną próbę.
Nie czuję się oburzony, każdy ma swój gust i według niego ocenia, to zrozumiałe. Przeglądając Twój profil z grubsza widać iż posiadasz zróżnicowany, może bardziej jeśli chodzi o gatunek horror preferujesz slasher oraz gore niżeli horror psychologiczny, którego Polański jest prekursorem.
Obejrzałem ten film i nie powiedziałbym, że to horror, to wygląda jak thriller czy też dramat psychologiczny. Jak zaczynałem oglądać "Dziecko Rosemary" byłem nastawiony na to, że będą się dziać jakieś straszne rzeczy, oglądając film czekałem i czekałem aż coś się zacznie dziać. Po jakieś godzinie filmu już zrozumiałem, że nic strasznego nie będzie :/ Jestem cierpliwym człowiekiem więc wytrwałem do końca no ale i tak poczułem jakiś niedosyt :/ Owszem, czułem to takie zaszczucie wywierane na głównej bohaterce ale było tylko i jedynie to. Myślałem, że oglądałem ten film bardzo uważnie ale chyba jedna rzecz mi w nim umknęła. Mało zauważalna była scena z "rękawiczką" co podobno mąż głównej bohaterki ukradł jednemu facetowi żeby jakieś zaklęcie zadziałało. Dużo, dużo potem główna bohaterka dzwoniła do jednego faceta, który był właścicielem tej rękawiczki i się pytała o to czy jej mąż ją ukradł czy coś takiego. To mnie zdezorientowało i nie wiedziałem, w którym momencie bohaterka to zauważyła :/ No ale to tam nieważne. Ogólnie film jest raczej nudnawy pomijając to poczucie zaszczucia :/ Ciężko mi powiedzieć czy mi się podobał czy nie. No ale film aż tak bardzo zły nie jest bo coś w sobie ma. Tyle, że Ja poczułem niedosyt.
Chyba niezbyt uważnie oglądałeś :)
SPOILER
Po kolei. Mąż Rosemary dostaje rolę w filmie tylko dlatego, że jego rywal nazwiskiem Baumgart nagle stracił wzrok. Oczywiście początkowo nie ma w tym nic podejrzanego. Rękawiczkę gubi Hutch, przyjaciel Rosemary - po czym zapada w śpiączkę i umiera. I w tym też początkowo nie ma nic podejrzanego. Ale potem Rosemary zaczyna studiować książkę, którą Hutch pozostawił dla niej przed śmiercią, i dowiaduje się, że czarownicy/sataniści rzucają "urok" na osoby, które im podpadły, wykorzystując do tego ich prywatne rzeczy, np. elementy ubioru. Więc przypomina sobie o rękawiczce biednego Hutcha. Żeby potwierdzić podejrzenia, dzwoni do Baumgarta (tego, który stracił wzrok) i pyta, czy nie zgubił czegoś podczas spotkania z jej mężem. Okazuje się, że panowie wymienili krawaty. I tyle :)
A co do filmu, mam wrażenie, że znacznie zyskuje po kilkukrotnym obejrzeniu. Można zauważyć różne drobne detale, gesty, miny bohaterów, które wcześniej umknęły. I przestaje się traktować "Dziecko Rosemary" tak bardzo poważnie. Ludzie nastawiają się na horror i stąd rozczarowanie. A ten film ociera się przecież o groteskę i czarny humor, i to wielokrotnie. W tym cały jego urok. Zakończenie to mistrzostwo. A Mia Farrow stworzyła niesamowicie sugestywną kreację, irytującą i rozczulającą jednocześnie. Ale wielu osobom, którym polecałam ten film, też się nie spodobał, a nie są to osoby o złym guście filmowym. Ot, rzecz gustu :)
Poza jedną z ostatnich scen, gdzie Rosemary mówi coś w stylu "Cicho! Jesteś w Dobrowniku - nie słyszę cię" to nie wiem, gdzie jeszcze w tym filmie jest humor. Jak mąż zgwałcił żonę?
Napisałam, że film "ociera się" o "czarny humor" (z naciskiem na "czarny"). Jeśli tego nie zauważasz, musisz być śmiertelnie poważnym człowiekiem.
I nie, nie chodzi mi o to, że mąż zgwałcił żonę.
Ale też napisałaś, że "wielokrotnie" ociera się o czarny humor i groteskę. Moim zdaniem czarny humor był obecny tylko w scenie rozmowy po gwałcie oraz podczas drugiej sceny, gdy Rosemary mówiła o Dobrowniku. Jakie tam były jeszcze inne sceny z chociażby minimalnym humorem? Pytam na poważnie, nie czepiam się. Ja wymienione przeze mnie "śmieszne sceny" tłumaczyłam głupotą i nierozgarnięciem głównej bohaterki a humoru prawdę mówiąc nie dostrzegłam tam ani razu. Nie jestem "śmiertelnie poważnym człowiekiem" ale cenię sobie wyszukane albo konkretne poczucie humoru :)