PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=661817}

Grand Budapest Hotel

The Grand Budapest Hotel
7,8 270 718
ocen
7,8 10 1 270718
7,7 45
ocen krytyków
Grand Budapest Hotel
powrót do forum filmu Grand Budapest Hotel

przereklamowany

ocenił(a) film na 5

i tyle ;) Spodziewalam sie czegos super (oryginalnego , zabawnego) a dostalam film ktorego rownie dobrze moglabym nie widziec i nic bym nie stracila

ocenił(a) film na 5
Baby_Firefly

i tyle ;) Spodziewalam sie czegos super (oryginalnego , zabawnego) a dostalam film ktorego rownie dobrze moglabym nie widziec i nic bym nie stracila
wlasnie zauwazylam ze widzialam jeszcze 2 filmy tego rezysera : Kochankowie z Księżyca. Moonrise Kingdom - ktory jest bardzo podobny do tego w sensie ze niby mialobyc swietnie i oryginalnie ale tak nie wyszlo. oraz Fantastyczny Pan Lis ktory mi sie bardzo podobal :)

Baby_Firefly

Po zobaczeniu tych 3 wymienionych filmów mogę stwierdzić, że nie znoszę stylu tego reżysera. U niego dziwaczność ma zastąpić brak pomysłu, gwiazdorska obsada ma kompensować braki scenariusza, a oszałamiający kicz lub pseudo-oryginalność ma grać rolę wysublimowanego artyzmu. Niestety wielu widzów daje się nabrać na te marne sztuczki.
A teraz "poczęstował" mnie średnio zabawną, płytką do bólu groteską. Równie dobrze można tego nie oglądać w ogóle. 4/10

Franio

Rozumem, że jego filmy cię się nie podobają, ale oskarżanie o brak pomysłu to jakieś nadużycie. Ja ma wrażenie, że w tym filmie aż go poniosło, bo jest tego aż za dużo. Mam wątpliwości, czy on sam uważa się za wielkiego artystę. Bo ten film jest pięknym hołdem jego miłości do kina, cała ta historia to pokłon w kierunku kina amerykańskiego z lat 30 (i trochę 40), czyli czegoś czego w Polsce wcale się nie ogląda i nie zna. A ten film jest w duchu tych filmów.

Ten film miał być jak perfumy perfekcyjnego Gustava H., przyciężkie ale od którego zapachu trudno się uwolnić.

brava

To nie jest kwestia gustu, ale stwierdzenie faktu. Pomysł na dobry film nie polega na wymyśleniu setki mniej lub bardziej zabawnych sytuacji (poza komediami, ale akurat filmy tego reżysera do najlepszych komedii też nie należą). Są filmy-arcydzieła oparte na jednym, ale doskonałym pomyśle. Ten pomysł musi jednak zawierać w sobie jakąś głębszą analizę sytuacji lub psychiki bohatera. W żadnym z jego filmów (a widziałem ich 6), nie znajduję tego. Wszędzie kicz, groteska, dziwaczność i całkowity brak czegokolwiek wartościowego.
Kina amerykańskiego z lat 30. i 40. obecnie nie ogląda i nie zna nikt na świecie, poza bardzo wąską grupką widzów. Dlatego nie ma sensu nawiązywanie do tamtego okresu.

"Ten film miał być jak perfumy perfekcyjnego Gustava H., przyciężkie ale od którego zapachu trudno się uwolnić." Tylko że mocne perfumy, szczególnie u mężczyzn, są uznawane za brak dobrego gustu. I właśnie tego dobrego gustu brakuje w tym filmie.

Franio

"To nie jest kwestia gustu, ale stwierdzenie faktu." - jakiego? Twojego? Bo nie mojego. Dla mnie to wciąż co piszesz kwestia gustu.

"Pomysł na dobry film nie polega na wymyśleniu setki mniej lub bardziej zabawnych sytuacji (poza komediami, ale akurat filmy tego reżysera do najlepszych komedii też nie należą)." - pierwszy z brzega "Tam gdzie rosną poziomki", filmy Felliniego i zwłaszcza "Słodkie życie".

"Ten pomysł musi jednak zawierać w sobie jakąś głębszą analizę sytuacji lub psychiki bohatera." - jest całe mnóstwo filmów, które są uznawane za arcydzieła, a nie mieszczą się w tych kryteriach. Np. Tarkowskiego, czy Antonioniego, taka "Przygoda" to film afabularny.

"Są filmy-arcydzieła oparte na jednym, ale doskonałym pomyśle." - konkretnie, bo takie gładkie zdanie nie ma dla mnie wartości, tytuły, tytuły i jeszcze raz tytuły. I uzasadnienie.

" Wszędzie kicz, groteska, dziwaczność i całkowity brak czegokolwiek wartościowego." - kwestia gustu. Fellini by temu przyklasnął.

"Kina amerykańskiego z lat 30. i 40. obecnie nie ogląda i nie zna nikt na świecie, poza bardzo wąską grupką widzów. Dlatego nie ma sensu nawiązywanie do tamtego okresu." - Amerykanie znają, ja znam. Bardzo generalizujesz. Jeśli ty czegoś nie znasz to też inni mają nie znać, tere fere.

"Tylko że mocne perfumy, szczególnie u mężczyzn, są uznawane za brak dobrego gustu. I właśnie tego dobrego gustu brakuje w tym filmie." - w filmie jest wielokrotnie podkreślane, że bohater ma zły gust, np. gdy nazwa śmieciem bardzo znany obraz bardzo cenionego malarza (zauważałeś to?). Ale pomimo tego wszystkiego, pozostaje on osobą nie tuzinkową, ten film ma w sobie coś z takiej książki jak "Hotel Savoy".

brava

Uwielbiam, kiedy ktoś udowadnia, że czarne jest białe. Twój typ argumentacji jest klasycznym przykładem udowadniania nawet tego, co logicznie nie jest możliwe do udowodnienia. Jako przykład podam Twoje: "Amerykanie znają, ja znam". I argumentacja w Twoim stylu: "Jacy Amerykanie? Bo ci, których ja znam, znają wyłącznie filmy z ostatnich 20-30 lat." "Ty znasz, ale ja nie znam i nie znam nikogo, który by znał" I tak dalej i tak dalej, w nieskończoność.

I o Fellinim: tak owszem, tam jest kicz, dziwaczność i groteska, ale jednocześnie jest głęboka analiza psychologiczna jednostki i społeczeństwa, np. "Miasto kobiet" (studium feminizmu i równouprawnienia). W "Hotel Budapest" są tylko pozory podobnego stylu, np. jakaś wojna, jakiś "faszyzm", ale co z tego, kiedy to tylko kolejna krótkotrwała "sytuacja", z której nic nie wynika. To film powierzchowny, o nijakiej treści.

Franio

"Uwielbiam, kiedy ktoś udowadnia, że czarne jest białe. " - bo niby tak ja robię, gdzie? To jest zdanie wytrych, którym watuje się wypowiedź jeśli nie ma się nic sensownego do powiedzenia.

"Twój typ argumentacji jest klasycznym przykładem udowadniania nawet tego, co logicznie nie jest możliwe do udowodnienia. Jako przykład podam Twoje: "Amerykanie znają, ja znam". I argumentacja w Twoim stylu: "Jacy Amerykanie? Bo ci, których ja znam, znają wyłącznie filmy z ostatnich 20-30 lat." "Ty znasz, ale ja nie znam i nie znam nikogo, który by znał" I tak dalej i tak dalej, w nieskończoność." - ja podałem przykłady, a ty nic, znowu gładkie zdanka bez poparcia w czymkolwiek. Pytasz się jacy Amerykanie, ci którzy w wciąż kupują te film na dvd i Blureay, nikt by tych filmów wciąż nie wydawał, gdyby nikt ich nie oglądał. Wystarczy spojrzeć na zatrzęsienie nowych wydań filmów Ernst Lubitsch, a do niego najbardziej nawiązuje reżyser. To jest fakt, a nie to co ty nazywasz "faktem"...

"I o Fellinim: tak owszem, tam jest kicz, dziwaczność i groteska, ale jednocześnie jest głęboka analiza psychologiczna jednostki i społeczeństwa, np. "Miasto kobiet" (studium feminizmu i równouprawnienia). W "Hotel Budapest" są tylko pozory podobnego stylu, np. jakaś wojna, jakiś "faszyzm", ale co z tego, kiedy to tylko kolejna krótkotrwała "sytuacja", z której nic nie wynika. To film powierzchowny, o nijakiej treści." - bo to nie jest Fellini, robienie tego samego było by głupie i wtórne, Amerykanin może tylko opowiadać o tym co doświadczył, a doświadczył tych zdarzeń (np. faszyzm) poprzez kulturę, czyli filmy i książki, dlatego jest ta klamra (podwójna, opowieść w opowieści), umowność świata, naiwność, wybór Lubitscha jako tworzywa do poskładania tego świata, a jak wiesz był to bardzo specyficzny reżyser, którego się alko kochało albo nienawidziło. Ten cierpi tylko na jedną rzecz, na nadmiar i zbyt szybkie tempo.

I nie przesadzałbym z tą psychoanalizą w przypadku Felliniego, to był reżyser który kochał cyrk i taką atmosferę wprowadzał do swoich filmów. Nadrzędne u niego była chęć zdziwienia widza, a nie jakaś psychologia. A "Miasto kobiet" to już nie ten Fellini, zbyt wysilony i niemrawy. Przeciąga wiele scen, tak jak Anderson za bardzo pędzi. Ale lubię ten film i tak.

brava

Kończę dyskusję nie z braku argumentów, tylko dlatego, że szkoda mi czasu na dyskusję o filmie, który oceniłem na 4/10 i o reżyserze, któremu dałem 2/10. Wolę dyskutować gdzie indziej o filmach, które cenię. Czyli bez urazy i bye.

Franio

Może, choć tych argumentów za bardzo nie widać, ale ja chcesz. Możesz dać cynk o którym filmie tak interesująco dyskutujesz?

No to cześć.

ocenił(a) film na 10
brava

O to właśnie chciałam napisać!

ocenił(a) film na 1
Franio

zgadzam się z Tobą w 300% - nic dodać, nic ująć!

ocenił(a) film na 9
sunrise77

Ktoś, kto gustuje w Simpsonach nie jest dla mnie wiarygodny. No to na razie.

ocenił(a) film na 1
dzungo

Ochhhhhhhh! - to straszne!!!....załamałem się....idę sobie popłakać.

ocenił(a) film na 9
sunrise77

Wracaj, miałeś mnie zbluzgać a ja ci miałam potem dowalić!!!
Cały mój plan w gruzach... :))

Franio

"wielu widzów dało się nabrać"?
Co to do cholery ma znaczyć? Że film mi się podobał, ale to tylko dlatego, że mnie oszukano? Czyli że tak naprawdę mi się nie podobał, tylko ktoś mi to wmówił?
Nie rozumiem. Chyba chodzi przede wszystkim o to, żeby się podobało. I albo się komuś podoba, albo nie. Przecież każdy film to sztuczki, tańsze lub droższe.

NickError

"Jeden lubi jak mu skrzypce grają, a drugi lubi jak mu nogi śmierdzą". Chociaż o gustach nie warto dyskutować, to można jednak ocenić rodzaj tego gustu. I tak np. kapela cygańska jest uważana za pod każdym względem gorszy rodzaj orkiestry od muzyków z filharmonii. Tak samo można ocenić ten film jako ciekawy, ale jednak znacznie gorszy od filmów Felliniego.

Franio

Jeśli wolisz w kółko oglądać filmy Felliniego i Bergmana, to droga wolna. Mi by się znudziło.

NickError

No właśnie dobrze zgadłeś. W kółko oglądam filmy tych reżyserów i nigdy mi się nie nudzą. A "Budapest Hotel" uśpił mnie po około 35 minutach. Nuda i kompletna kaszana!

Franio

Ty tak się nie zachłystuj tym Fellinim, bo ma na kącie kilka słabszych filmów (np. wspomniane wcześniej "Miasto kobiet" jest filmem ciekawym ale nieudanym) i jeden plagiat (a to pewnie sam wiesz, była z tego ma afera), a Anderson jak na razie nie ma żadnego, a ten film jest zrealizowany perfekcyjnie (montaż, muzyka, aktorstwo, syntetyzowanie opowiadanych anegdot), nie wiem, czy znajdziesz drugiego reżysera który powtórzyłby coś takiego, to wielka filmowa robota. Jeśli nie jesteś tego w stanie docenić, to cóż, czegoś tobie brakuje.

brava

Jeżeli ktoś uważa "Miasto kobiet" za film nieudany to albo tego filmu nie widział, albo jest kompletnym bezmózgiem. Filmy Andersona są tylko dziwaczne, daleko im do jakiejkolwiek perfekcji.

Franio

Palancie, widziałem wszystkie filmy Felliniego, a "Miasto kobiet" kilka razy, ale nie jestem zaślepiony, jest to film przyciężki, momentami wymęczony, a intelektualnie są to narzekania starego mistrza na współczesność, co jest wadą prawie wszystkich jego późnych filmów. Prawdziwy Fellini to "Słodkie życie" i "Amarcord". A jeśli widzisz u Andersona tylko dziwaczność to już objaw twoje indolenci, zresztą twoje wcześniejsze wypowiedzi świadczą bardziej o twojej arogancji niż intelekcie.

brava

Czyli należysz do tych, którzy lubią jak im nogi śmierdzą! Wyzwiskami i chamstwem pokazujesz twój denny poziom menela.

Franio

Zaraz, zaraz, a kto tu pierwszy nazywał ludzi bezmózgami, jeśli nie podzielają twojego jakże powalającego poglądu. Ja tylko dopasowuje się do twojego poziomu i dzięki, że tak ładnie go zdefiniowałeś.

ocenił(a) film na 10
brava

@ brava - Nie warto dyskutować, bo sprowadzi Cię do swojego poziomu i pokona doświadczeniem.

szkockakrata

Sam jestem sobie winien, bo zwykle komentuje wypowiedzi, które wydają mi się kuriozalne. Raz dałem się jednemu takiemu mocno zakręcić (cóż nie zbyt skupiłem się na wymianie zdań), ale zawszę zaczyna się bardzo niewinnie. Tu kuriozalne jest twierdzenie, że ma się jakieś większe kompetencje do oceny filmu, przez co ta ocena staje się faktem. Z racji czego? Nie wiadomo. Dzieło sztuki, niezależnie jakie nie można ostatecznie ocenić (za wyjątkiem warsztatu, choć i to nie zawsze), ocena dzieła zależy w równej mierze od samego dzieła, jak i oceniającego. Zawszę jest inna, bo inny jest widz.

ocenił(a) film na 10
Franio

Według mnie "Miasto Kobiet" jest bardzo przeciętną produkcją, ale co ja mogę wiedzieć na temat filmów, jestem tylko konsumentem kultury masowej(dla Ciebie "bezmózgiem"). Dlatego odsyłam do zapoznania się z recenzją Rogera Eberta (choć dla Ciebie również "bezmózg") rogerebert. com/reviews/city-of-women-1981 . Żeby zrobiło Ci się miło,napisał również pochlebną recenzję (będąc w mniejszości) "Antychrysta" , który dla Ciebie jest arcydziełem.
Dodam tylko, że jego recenzje nie zawsze zgadzały się z moją opinią , ale czytałem je z wielką przyjemnością, w odróżnieniu od wypocin niektórych użytkowników tego portalu.

wrozbita_kefir

Nie bierz tego do siebie, ale takie są fakty, że głupie filmy typu "Hotel Budapest" mają takichże fanów i stąd także poziom tej dyskusji już dawno przebił dno i zarył się parę metrów w glebę. Żegnam ozięble!

Franio

Ale zdziwiony poziomem rozmowy, choć jako pierwszy użył inwektywów i nie ostatni. To się nazywa hipokryzja.

ocenił(a) film na 7
brava

Ale nie używał ich 'ad personam', proste?

Dzida_86

Nie. Dla mnie takie rzucanie wyzwisk w przestrzeń jest nawet gorsze, bo takie gówno spada na wszystkich, którzy z takim typem się nie zgadzają. A zrobił to z premedytacją. Dla mnie tak się zachowują palanty.

ocenił(a) film na 7
brava

A moim skromnym zdaniem to właśnie ty zachowałeś się jak typowy palant, rzucając mocna obelgę w kierunku kogoś, kto w całej dyskusji zachowywał się wobec ciebie kulturalnie. Fakt faktem jego uwaga też była nie na miejscu, no ale czasem tak bywa, że kogoś poniesie wyobraźnia. Mimo wszystko patrząc na całość tej dyskusji subiektywnie wnioskuję, że nie chciał nikogo CELOWO obrazić, a ty to zrobiłeś i w dodatku w bardzo prostacki sposób.

Dzida_86

Nie chciał? Może jestem palantem, to twoje zdanie, ale on jak najbardziej chciał mnie obrazić i to zrobił. Napisał to tak, że jeśli się nie zgadzam się z jego twierdzenie to albo jestem idiotą (bezmózgie) lub kłamcom (bo nie widziałem filmu o którym pisze). Oba wariaty odpowiedzi miały ugodzić w odpowiadającego mu, czyli we mnie. Było to celowe. Nie widzisz tego, to pewnie często nie zauważasz jak ktoś na ciebie pluje.

ocenił(a) film na 9
Franio

... oczywiście że o gustach można dyskutować, ich się jedynie nie podważa (ocenia).

ocenił(a) film na 5
Koriat07

Ahhh te gusta i guściki. Jako że ich się nie podważa, wspomnę, że dla mnie "Grand Hotel Budapest" to film całkowicie przeciętny. Nie mogę powiedzieć, że mi się bardzo nie podobał, ale po wyjściu z kina, gdyby ktoś poprosił mnie o krótkie streszczenie, nie byłabym w staniu mu opowiedzieć mu nic konstruktywnego i zachęcającego do obejrzenia. Widziałam w swoim 22 letnim życiu lepsze filmy, albo mój umysł jest zbyt ograniczony, żeby zrozumieć to "arcydzieło". Na 8 nie zasługuje na pewno! Dziękuję dobranoc :)

użytkownik usunięty
Franio

Z wielka przyjemnosci nabralem sie na te marne sztuczki, szczegolnie muzyke i zdjecia. magia kina.

Baby_Firefly

bdb film, a jeszcze wieksza radoche sprawia ze wiele teamtow jest gdzie ocenia sie film na max 2/10 :D alez mam radoche ze glupie dzieci zle oceniaja film bez efektow specjalnych etc :D

ocenił(a) film na 8
Freddie

Jasne, w końcu to jest taki minimalistyczny film, w którym w ogóle nie wybija się postać reżysera, a siłą wiodącą jest sama historia. Tylko stary widz doceni tak szlachetną ucztę.

creep_

"glupie dziecie" to byla parafraza nie odnoszaca sie do wieku...

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones