Dawno nie oglądałem filmu w którym aktorzy tak dużo chodzą. Chyba mieli płacone od zrobionego kilometra na planie. Gdyby wyciąć wszystkie takie sceny a scenariusz skrócić o połowę, bo większość dialogów i tak nie ma żadnego znaczenia, popracować nad choreografią walk to nie dość, że film byłby krótszy, intensywniejszy to może wtedy by wyszło z tego dobre kino klasy B a nie rozwleczone jak flaki z olejem popłuczyny po "Kill Billu". Sądząc po końcówce będzie część druga, jakaś szansa na poprawę więc jest.