Wszystko się zgadza. Okazuje się, że dla twórców filmu najciekawsze z życia wielkiego kompozytora były jego nieciekawe sprawy. Otóż to! Tylko dlatego ten film dostał zielone światło. To wcale nie jest film o Bernsteinie.
Dodam jeszcze jedno. na pewno nikomu nie umknęła jedna rzecz - jaranie. Jaranie na potęgę! Znak czasów. Ale - poprawcie mnie jeśli się mylę - dlaczego w świecie ludzi wysoce kulturalnych momentami odbywało się to jak pod budką z piwem? Czy w Ameryce obowiązywała inna kultura jarania? No chyba, że już nikt nie pamięta, że jak się mówi do kobiety to się wyciąga papierosa z ust.

Tak, właśnie tak, też miałam nadzieję, że dowiem się czegoś więcej o tej niezwykłej dla muzyki postaci. Tymczasem mamy chwytliwą historię o jego seksualności. Papierosy na dokładkę.

Też uważam, że trochę za skokowo wszystko pokazali ale co do pretensji żony to akurat sytuacja była dla mnie zrozumiała, szczególnie po jej słowach "coraz łatwiej Cie nakryc". Na poczatku to ona byla najwazniejsza a on nawet kiedy mial kogos na boku to dyskretnie, tak zeby ona nie musiala tego ogladac i zeby caly swiat nie wiedzial, ze jej mąż ją zdradza. Potem coraz mniej chciało mu się dbać o jej uczucia aż do momentu, w którym wręcz trzymał przy niej za rękę innego mężczyznę na koncercie. Jego zachowanie bardzo się zmieniło, więc jej stosunek do tego też.Poza tym jak sama powiedziała, przeszacowała swoją siłę do radzenia sobie z tą sytuacją. I to wieloletnie tłamszenie zazdrości i frustracji pewnie zamieniło się w raka, który zjadł ją od środka. Co do aktorów to moim zdaniem Carey jak zwykle wspaniale zagrała, natomiast Bradley mnie nie przekonał.