PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=1060}

Ostatnie kuszenie Chrystusa

The Last Temptation of Christ
7,7 23 699
ocen
7,7 10 1 23699
7,7 24
oceny krytyków
Ostatnie kuszenie Chrystusa
powrót do forum filmu Ostatnie kuszenie Chrystusa

Bóg i człowiek: absolutnie odmienne istoty, istniejące niemal na krańcowych punktach kontinuum. Tyle że tego kontinuum nie ma. Jest Bóg i jest człowiek. Natura boska jest tak niewyobrażalna, wszechogarniająca, podczas gdy natura ludzka, mimo całej swej skomplikowanej konstrukcji jest niczym w porównaniu z boską. Jak woda i olej. Nie da się ich zmieszać. A jednak rzecz ta się zdarzyła i zjawisko to przeszło do historii pod nazwą Jezusa Chrystusa. Jakże łatwo byłoby zrozumieć kim był Chrystus, gdyby ów Bóg był bogiem greckim, rzymskim, egipskim. Ci bogowie byli tak ludzcy, tak bliscy człowiekowi, że zmieszanie ich natury z naturą człowieczą dawało jasną strukturę herosa, półboga. Jednak chrześcijaństwo uczy, że Chrystus był w pełni Człowiekiem i w pełni Bogiem. Zrozumienie tej tajemnicy to jeden z największych orzechów do zgryzienia chrześcijaństwa. Na jej bazie powstały liczny herezje, których echa pobrzmiewają do dzisiaj.
"Ostatnie kuszenie Chrystusa" to myślowy wywód Kazantzakisa na ten właśnie temat, przeniesiony na wielki ekran przez Martina Scorsese. Problemem tego filmu jest właśnie próba odpowiedzenia na pytanie: jak Człowiek radził sobie z byciem Bogiem. Twórcy (zarówno książki jak i filmu) sugerują, że nie była to unia harmonijna. Chrystus jawi się tutaj jako pole walki, gdzie Bóg i Człowiek ścierają się ze sobą w nieustannej koegzystencji. A raczej to Człowiek walczy, buntuje się, a przede wszystkim lęka. Lęka się mocy, którą ma Bóg. Tej niepojętej, niewyobrażalnej, niemożliwej do objęcia rozumem mocy, która wskrzesza zmarłych, uzdrawia chorych, napełnia wiarą, miłością ale i strachem. Lęka się drogi, którą wskazał mu Bóg. Wiele postaci wyraża swoją zazdrość z tego powodu. Oni chcieliby wiedzieć, czego Bóg od nich oczekuje... Jezus jednak zna cenę, podobnie Maria, jego matka. Najbardziej jednak lęka się Chrystus wolnej woli. Bóg-Chrystus jest w pełni świadomy swych zachowań, bierze pełną odpowiedzialność za swoje postępowanie. Człowiek-Chrystus pragnie zostać wzięty za rękę, poprowadzony łatwą drogą, chroniony od zgryzot przez kogoś, kto zawsze będzie przy nim. I to jest owo tytułowe ostatnie kuszenie. W chwili największego cierpienia pojawia się anioł stróż, który otacza go opieką. Jego życie staje się życiem zwykłego człowieka, lecz pozbawione trosk i lęków. Anioł jest wciąż przy nim, zawsze gotowy wskazać drogę, jaką ma Jezus wybrać. Już nie musi cierpieć, już nie musi wybierać.
Sytuacja, kiedy Jezus ostatecznie rozumie, cóż uczynił to jedna z najwspanialszych i najbardziej wzruszających scen w całym filmie. Oto, za sprawą Judasza, wydobywa się z sideł iluzji, rozumie, że jego odejście, ucieczka, poddanie się woli anioła (teraz zdemaskowanego jako szatana) niesie ze sobą konsekwencje dla niego, ale także dla setek milionów, które mu zawierzyły, które na niego liczą. I oto błaga o drugą szansę, oto świadomie - w pełni świadomie! - dokonuje wyboru. Jako człowiek, z własnej nieprzymuszonej woli wydaje się na śmierć. Oto pragnienie Boga i Człowieka zjednoczyło się, oto Bóg i Człowiek stali się w pełni jednością. Nie trzeba pokazywać Zmartwychwstania. Rzecz się dokonała. Reszta jest tylko epilogiem.
W filmie Scorsese czuje się duchową walkę autora książki, jak i setek tysięcy ludzi na przestrzeni dziejów. W historię wplecione zostają wątki znane z tekstów apokryficznych i w pełni heretyckich. Jednak, jak i wątki ewangeliczne, zostają one przekute w wyjątkową, jednostką, osobistą wersję przemyśleń.
Interesująco w tej wersji wygląda nie tylko Chrystus ale i Judasz. W tradycji Judasz jest postacią negatywną, w apokryfach heretyckich jest narzędziem Boga. W filmie owszem twórcy przyznają, że bez Judasza nie mogłoby być Zbawienia. W jakiś sposób Chrystus musiał zostać schwytany. Jednocześnie jednak wyraźnie zostaje w filmie podkreślony fakt wolnej woli: Judasz nie jest marionetką, musi sam zdecydować się na zdradę. W filmie zdradza z miłości. Staje się powiernikiem Chrystusa, najsilniejszym z jego uczniów, jedynym, któremu Jezus jest w stanie powierzyć tę misję. I Judasz dokonuje tej zdrady... tylko po to by samemu zostać zdradzonym przez Chrystusa, kiedy ten w ostatniej chwili uciekł z krzyża. Kiedy po latach Judasz przychodzi do Chrystusa, wciąż pełen gniewu za tamtą zdradę, sam się zastanawiałem, czy będąc na miejscu Judasza w ogóle przyszedłbym do Jezusa, poprosił o wyjaśnienia... nie wiem jak bym uczynił. Judasz filmowy staje się jednak impulsem przebudzenia, obraz jakże gnostyczny w swoim wydźwięku.

Oglądając "Ostatnie kuszenie Chrystusa" (a przede wszystkim pisząc o nim), nie sposób pominąć kwestii kontrowersji, jakie film do dziś wzbudza na świecie. Czy słusznie? Jeżeli film pobudzający do myślenia, do dociekania prawdy jest czymś złym, to owszem słusznie film wzburzał konserwatystów. Moim skromnym zdaniem konkluzja filmu jest jednak bardzo ortodoksyjna i to jest istotne.

Pod wieloma względami film straszliwie się postarzał (sceny z szatanem-płomieniem wyglądają dość śmiesznie). Jednak jego siła do pobudzania umysłu do myślenia wciąż jest wielka. Do tego dochodzi wspaniała, pozostająca na długo, wręcz nawiedzająca muzyka Petera Gabriela. Jest to bez wątpienia interesujący i dobrze zrobiony film, który jednak nie zyskałby tak wielkiej sławy, gdyby nie protesty, zakazy i histeria, jaka filmowi towarzyszyła.

ocenił(a) film na 8
torne

Cenna refleksja, wobec innych autorów nieco pogubionych w istocie przekazu, zasługująca na szerszą popularyzację.
Dodam, że wybór Willema Defoe tak jak intrygująco nieoczywisty tak intrygująco celny. W chwili realizacji filmu miał 32 lata, co jeszcze wzmaga wrażenie trafności.
Soundtrack z filmu uznaję, do dzisiaj, za najlepszy zrealizowany dotychczas, pamiętając wszak, iż w filmie używano często innych niż na płycie wersji tematów.
O ile pierwsza i ostatnia część filmu to właściwie kino wybitne, o tyle, myślę, część środkowa, całość, nieco ciągnie w dół. Ten pokaz katalogu cudów dokonanych, a przecież, raczej, znanych powszechnie, nie wybrzmiewa we właściwej skali... opowieść przyspiesza co właściwie powinno służyć filmowi, a paradoksalnie, szkodzi...
Wyjątek to sekwencja z Łazarzem. Good night, and good luck, esforty.
8/10

użytkownik usunięty
esforty

"Ten pokaz katalogu cudów dokonanych, a przecież, raczej, znanych powszechnie, nie wybrzmiewa we właściwej skali... opowieść przyspiesza co właściwie powinno służyć filmowi, a paradoksalnie, szkodzi..."

Dokładnie. Moje odczucie było takie, że to jest rodzaj parodii już, nie miało to odpowiedniego wydźwięku, a zostało sprowadzone, że tak powiem "na bruk", mówiąc kolokwialnie.

i rzeczywiście postać Łazarza jest w tym filmie chyba najjaśniejszym punktem..

ocenił(a) film na 7
torne

To jest chyba największa różnica między tym filmem a ewangeliami - w ewangeliach Jezus ma zawsze obok Wielkiego Suflera, który kieruje Go zawsze i wszędzie. Tutaj kontakt z boskością przypomina raczej wyrocznię Apollina - coś w tym dymie widać, ale co?

użytkownik usunięty
TangoAndWaltz

Dokładnie. Dla mnie to główny zarzut dla tego filmu, że on nie pokazuje tej boskości Jezusa, ani w ogóle Jezusa, a pokazuje ziemskość, słabości, etc. Boskość powinna w człowieku się zarodzić jak nasiono i realnie egzystować w nim, ponad starą "ziemską" naturą, natomiast tutaj w ogole tego nie ma. Za to główny bohater jawi się raczej jako szaleniec, dla którego Bóg jest czymś zewnętrznym, niż ten, w którego wnętrzu realnie żyje Bóg, lub zarodził się Bóg, i który oczekuje całkowitej przemiany swojej starej natury, etc.
W ewangelii mamy rzeczywiście tą nierozłączność, boskość, jedność od początku, tutaj bohater jest bardzo niepewny swego i nie manifestuje tej boskości, poza zewnętrznymi aktami. Nie łączy dwóch natur, nie ma tutaj styku "nieba i ziemii", czy znanej z gnostycyzmu idei "wznoszenia świętych iskier", gdzie jakby ta boskość opuszcza się "w doł" i dokonuje w człowieku fuzji z jego dotychczasową naturą, dokonuje się alchemiczny proces przemiany i to co poprzednio jawiło się jako ziemskie, grube, czy oddzielone od boskosci, teraz ukazuje się w zupełnie innym świetle, w perspektywie transformacji i naprawy, czyli nabiera boskiego wymiaru lub boskiego porządku, pierwotnego zamysłu..

To sprawia, że do filmu musimy odnaleźć jakiś inny klucz.. Ja osobiście potraktowalem go dość luźno jako po prostu wewnętrzne zmagania autora książki.
Film broni rzeczywiście końcówka, która sprawia, że całość nabiera nieco innego sensu. Rzeczywiście robi wrażenie ta scena modlitwy i owo "dokonało się".

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones