PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=1060}

Ostatnie kuszenie Chrystusa

The Last Temptation of Christ
7,7 23 699
ocen
7,7 10 1 23699
7,7 24
oceny krytyków
Ostatnie kuszenie Chrystusa
powrót do forum filmu Ostatnie kuszenie Chrystusa

Ostatnie... a Pasja

ocenił(a) film na 8

„Pasja” Gibsona, a „Ostatnie kuszenie Chrystusa” Scorseze.
„Pasję” oglądałem w kinie niedługo po jej premierze (2004r), „Ostatnie kuszenie” w marnej jakości zapisie VHS – ponad 20 lat wcześniej. Trudno jest porównywać te filmy, ale – jak dla mnie – są to najlepsze dwa obrazy o tematyce biblijnej, jakie widziałem.
„ Ostatnie kuszenie” powstało na podstawie wydanej w 1951r książki Nikosa Kazantzakisa ( „ Grek Zorba”), „Pasja” – na podstawie ewangelii oraz objawień Katarzyny Emmerich, beatyfikowanej niemieckiej mistyczki, stygmatyczki i wizjonerki. „Ostatnie kuszenie” opowiada o ostatnich latach Jezusa. „ Pasja - o ostatnich godzinach Jezusa z Nazaretu przed jego krzyżową śmiercią.
„Ostatnie kuszenie Chrystusa” znalazło się w pierwszej dziesiątce „Najbardziej antykatolickich filmów wszech czasów” (na pozycji 8.), według rankingu opublikowanego przez amerykańskie pismo katolickie „Faith & Family”. W uzasadnieniu podano, że film ten „obraża wszystko co święte w religii chrześcijańskiej: od postaci Jezusa ukazanego jako schizofrenika odmawiającego złożenia ofiary na krzyżu” ( Słowa te są nieprawdą: w filmie konającemu na krzyżu Jezusowi ukazuje się anioł o niebanalnej i nieskazitelnej dziecięcej urodzie. Mówi: „ możesz już zejść z krzyża, ofiara już się dokonała, teraz możesz żyć jak zwyczajny człowiek, jak każdy, aż do naturalnej śmierci – to właśnie to tytułowe „ostatnie kuszenie”. Jezus zostaje właściwie oszukany, kiedy oszustwo spostrzega – wraca na krzyż, zostaje przeniesiony w czasie i przestrzeni do momenty, w którym z krzyża zstąpił.). „ Od postaci Jezusa (…) po Piotra, który w porównaniu z heroicznym Judaszem wydaje się zwyczajnym tchórzem”. W filmie to właśnie Judasz najlepiej rozumie Chrystusa, jest jedyną osobą którą łączą ze zbawicielem stosunki niemalże partnerskie ( niektóre kwestie razem „uzgadniają”). Judasz wydaje Jezusa na jego prośbę, dodaje mu jednocześnie odwagi ( o ile dobrze pamiętam – film oglądałem raz, przed dwudziestu paru laty), by się nie wahał i zrealizował swoją misję, swoje posłannictwo do końca( wersja wydarzeń podobna do przedstawionej w koptyjskiej Ewangelii Judasza, odnalezionej w Egipcie w 1976r, opublikowanej w 2006 r. i z racji tego z całą pewnością nieznanej Kazantzakisowi )/.
„Ostatnie kuszenie”, mimo ,że otrzymało jednego Oscara ( za reżyserię) nigdy do kin w Polsce nie weszło. Utkwiła mi w pamięci świetna muzyka Petera Gabriela – orientalna, egzotyczna, świeża, ale jednocześnie nowoczesna, „rockowa” niemalże. Film ukazuje Jezusa, bardziej jako człowieka, niż Boga, chociaż – w żadnym razie- jego bóstwa nie neguje.
W „Pasji” Mel Gibson postanowił pokazać, jak było naprawdę. Nie pustą, komiksową wersję wydarzeń, gdzie miecz i gwoździe są plastikowe, a bat sporządzony z kolorowej włóczki. O nie – tu rzemienie tną skórę niczym nóż, a ich metalowe zakończenia ( kulki, blaszki jakieś, haczyki ) wbijają się głęboko w tkanki i oprawca musi z całej siły szarpnąć, by je z ciała wyrwać – razem z jego fragmentami, z całymi płatami skóry… Krew tryska, strzępy ciała fruwają w powietrzu. Zgroza. Horror. Jatka. A bo co ma być? Jasełka jakieś, gdzie małoletni aktorzy beznamiętnie recytują swoje kwestie. Gdzie wszystko jest papierowe, plastikowe, kartonowe. Cóż, starożytni Rzymianie potrafili wzbudzać lęk w swoich wrogach, a ukrzyżowanie było jednym z najokrutniejszych sposobów zadawania śmierci ( po stłumieniu powstania Spartakusa ukrzyżowano około sześciu tysięcy zbuntowanych niewolników – jeśli krzyże stały zaledwie co dziesięć metrów, to długość „krzyżowej drogi” wynosiła około sześćdziesięciu kilometrów…).
„Pasja opowiada historię od pojmania Jezusa w Ogrodzie Oliwnym, do śmierci na krzyżu. Nie nawiązujemy tu ze Zbawicielem jakiegoś intymnego kontaktu – za krótko z nim przebywamy. I, odnoszę wrażenie, nie o to Gibsonowi chodziło. Niebywała determinacja z jaką Jezus znosi zadawane mu męki zdaje się być niewidzialną ścianą między nim a widzem. Wszak każdy „normalny” śmiertelnik, „uciekając od cierpienia”, dawno by zemdlał ( tak funkcjonuje organizm – wyłącza nam światło, kiedy ból przekracza pewną granicę. W momencie, kiedy Szymon z Cyreny pomaga dźwigać mu krzyż, w naturalnym odruchu, odpuścił by sobie trochę – wszak Szymon jest silny zdrowy, wypoczęty. „Dźwigaj przyjacielu, ja już nie mogę, naprawdę nie mogę, uczepię się tego drzewa, trochę odpocznę, nie miej mi tego za złe” – oto co bym powiedział. A tu – nic z tych rzeczy – Jezus zdaje się raczej współzawodniczyć z Szymonem w tej walce z krzyżem. Ludzkie grzechy lekkie nie są. Wie o tym Chrystus i nie oszczędza się w tym obłędnym spektaklu cierpienia. Cyrenejczyk spogląda na niego z szacunkiem, ale nade wszystko - ze zdziwieniem. Kiedy stają wreszcie na szczycie Golgoty jest tak w Chrystusa wpatrzony, jakby był świadkiem jakiegoś objawienia, doznał jakiegoś cudu. Chodź pierwej się żołdakom wyrywał. Chodź podkreślał, że ze skazanym nic go nie łączy. I znów oprawcy muszą użyć przemocy, siłą go przepędzić, bo już niepotrzebny, bo im zawadza. Odchodzi nie mogąc oderwać wzroku od tego dziwnego człowieka, z którym tak niespodziewanie zetknął go los, z którym - ramię w ramię, solidarnie - niósł ciężar zbawienia. Zdaje się domyślać, że to największa praca , jaką w życiu wykonał. Zresztą – wszyscy: żołnierz przekłuwający Jezusowi bok, Szymon z Cyreny, Piłat, Weronika – wszyscy „spotykający” Chrystusa w Jego ostatniej drodze – wychodzą z tego spotkania zupełnie odmienieni. Widz domyśla się, że reszta życia upłynie im na rozpamiętywaniu tego spotkania. To tacy jak oni, niezależnie od uczniów Jezusa, dadzą o Nim świadectwo i będą zaczynem pierwotnego Chrystusowego Kościoła.
W „Pasji” Jezus, mimo całej swojej udręki i poniżenia, jest z całą pewnością głównie Bogiem. I tu upatrywałbym najważniejszej różnicy między dziełem Gibsona i Scorseze. O dziwo więc, te dwa mocne obrazy wzajemnie się uzupełniają: raz widzowi podarowany zostaje obiektyw szerokokątny, który pozwala obserwować zjawiska w szerszym kontekście, ale ukrywa szczegóły, raz potężna lufa wielkiego zooma pokazuje szokujące szczegóły widzowi, co już myśli, że mniej więcej wie „co” i „dlaczego”( Chociaż- czy rzeczywiście wie?). Raz mamy do czynienia z człowiekiem, który usilnie szukając swojej drogi, znalazł ścieżkę po której iść wręcz niepodobna. I on to widzi, bo na umyśle chory nie jest. Martwi go to. Dręczy się tym. I do końca nie jest pewien. W drugim z filmów ubiczowany Jezus z krzyżem na ramionach woła: „ Zobacz Matko, ja wszystko czynię na nowo”. A okrzyku tym jest i siła, i pewność, i przekonanie o swojej racji.

ocenił(a) film na 8
tusia7

Chyba za długi ten komentarz. Mi się podobało "Ostatnie kuszenie Chrystusa". Bardzo dobrze zrobiony film. A oprócz "Pasji" wymieniłbym jeszcze "Żywot Briana". Lepszych filmów religijnych na razie nie widziałem.

ocenił(a) film na 8
qqryqu

Wybacz, że długi - jakoś tak... musiałem pewne rzeczy z siebie wyrzucić. ("Mnie się podoba"- można i tak - to, że książka długa czy krótka, nie przesądza o jej wartości). Fajnie, że gust mamy podobny.

ocenił(a) film na 10
tusia7

Nigdy nie byłem fanem Pasji. Nie podoba mi się idea filmu, w którym przez trzy godziny oglądamy jak torturuje się jakiegoś człowieka. Napisałem "jakiegoś człowieka", bo film nigdy nie zagłębia się w to kim był Jezus, co znaczył dla Świata, czego dokonał, ani w imię czego cierpi. Ten film to tylko pokazanie jak ten człowiek był torturowany, cierpiał i umarł. Wiem, że wychodzimy tu z założenia, że widz zna dobrze historię Jezusa, ale czego taki widz się niby dowie? Że Jezusa bardzo bardzo bolało? Ktoś kto czytał Biblię nie zdawał sobie sprawy z tego, że biczowanie, opluwanie, cierniem koronowanie i ukrzyżowanie jest najgorszą torturą jaką można sobie wyobrazić? Nie czułem się bogatszy po seansie tego filmu. Czułem tylko obrzydzenie i oburzenie, że ktoś wykorzystał tę historię do zrealizowania swojej psychopatycznej wizji wydarzeń i zarobienia na tym pieniędzy. Wreszcie nie podoba mi się budowanie kultu na samym cierpieniu. Uważam, że bardziej powinniśmy się skupić na Jego naukach, przypowieściach i celu w jakim musiał cierpieć męki. Poza tym uważam, że nawet cierpienie zostało tu mocno przesadzone. Jezus traci więcej hektolitrów krwi, niż sam waży. Albo ta scena, kiedy Barabasz zostaje ułaskawiony i straszy ludzi jak dziecko, bawiące się w potwora...

Za to "Ostatnie Kuszenie Chrystusa" jest jednym z moich ulubionych filmów. Pomijam oczywiste zalety, takie jak aktorstwo (zwłaszcza Defoe i Keitel), muzyka, scenografia i walory artystyczne. Ten film pokazuje że Jezus mógł być bardziej człowieczy, niż nam się wydaje. Chce żyć jak normalny człowiek, boi się, nienawidzi, walczy z pożądaniem i co najważniejsze - ma realny wybór. Nie jest narzędziem Boga, jak się go zwykle przedstawia, jego ofiara jest w pełni świadoma. Dlatego fakt, że Jezus poświęca całe swoje życie, by zbawić Świat, choć nigdy nie zostaje za to nagrodzony, ani doceniony, jest najbardziej inspirującym obrazem, jaki w życiu widziałem. Można w nim znaleźć odniesienie do naszego codziennego życia, pozwala bardziej docenić ofiarę Jezusa, jest przystępny nawet dla osób, które nie znają Jego historii i wreszcie jednocześnie pokazuje co Jego męka znaczyła w tamtych czasach i podpowiada jak mógłby wyglądać nasz świat bez niej.

W sumie nie widziałem zbyt wielu dobrych filmów o Jezusie. Ale nie widziałem jeszcze "Jesus Christ Superstar" ani "Ewangelii według Mateusza". Na razie jedyne filmy o Nim, które mi się podobały to "Ostatnie Kuszenie..." i "Jezus z Nazaretu" (chyba że naciągniemy jeszcze "Żywot Briana" jako film religijny ;-) ).

ocenił(a) film na 7
tusia7

Napisałeś: "Judasz wydaje Jezusa na jego prośbę, dodaje mu jednocześnie odwagi ( o ile dobrze pamiętam – film oglądałem raz, przed dwudziestu paru laty)" - gratuluję pamięci. Ja to akurat pamiętam, gdyż "Kuszenie..." oglądałem przedwczoraj, ale z filmów obejrzanych jednokrotnie, przed ćwierćwieczem, nie pamiętam prawie niczego... Ten mój "cud niepamięci" jest dość wygodny - pozwala odkrywać filmy na nowo (choć te o Chrystusie mają raczej przewidywalne zakończenie - na czym będzie polegać tytułowe kuszenie, również się domyśliłem).
Obydwa filmy, o których piszesz, oceniłem na 7/10, "Żywot Briana" o 2 punkty wyżej.

ocenił(a) film na 8
Max66

Ja mam tak : pamiętam filmy, nawet sprzed ćwierćwiecza, jeśli obejrzłem je uważnie, z zainteresowaniem, odpowiednim skupieniem uwagi. Nie pamiętam filmów, nawet tych, obejrzanych wczoraj, ale byle jak, "jednym okiem". Niestety z biegiem czasu coraz więcej filmów oglądam "byle jak". Bywa, że film nawet interesujący, ale... brak odpowiedniego nastawienia, skupienia, zmęczenie, rozkojarzenie - chyba to starość (?). ( Postaram się obejrzeć " Żywot Briana") - 9/10 ---> rekomendacja).

ocenił(a) film na 10
tusia7

Moim zdaniem totalnym NIEPOROZUMIENIEM jest porównywac oba te filmy.
Jeśli to robisz, znaczy, że powinieneś obejrzeć raz jeszcze.

ocenił(a) film na 9
Vena_Poetica

A to czemu? Warto porównywać, choćby po to, żeby wiedzieć który jest lepszy albo czym się różnią.

ocenił(a) film na 8
gowniarz_wyniosly

tak chciałem napisać... Moja chęć chyba była zbyt mała - bo nic nie napisałem ( dzięki, że mnie w tym wyręczyłeś).

ocenił(a) film na 10
tusia7

Gratuluję. Full professional ;). Długo ..ale zwięźle i na temat. Film z pewnością nie jest dla ortodoksyjnych katolików w beretach z "antenkami"- krzyczących "bluźnierstwo!!!!".

ocenił(a) film na 7
tusia7

Porównanie tych filmów pod kątem wartości artystycznej wypada dla "Pasji" druzgocąco, nie ma co do tego wątpliwości. Film Gibsona to puste kino, pozbawione jakiejkolwiek głębszej myśli, w przeciwieństwie do dzieła Scorsese. Braki Mela w warsztacie reżyserskim dały o sobie znać, dzięki czemu powstał pokaz gore w zwolnionym tempie.

Teologiczna wartość obu filmów ma dla mnie trzeciorzędne znaczenie, ale trzeba podkreślić, że Gibson w "Pasji" częściowo odrzucił Nowy Testament (są sceny, które świadczą o tym jednoznacznie) na rzecz prostackiego, czysto starotestamentowego podejścia do religii (choć możliwe, że zrobił to nieświadomie, bo jest słabym reżyserem). Ale tego już chyba wielu chrześcijan, którzy uwielbiają "Pasję" ze względu na religijne uniesienia, nie dostrzega.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones