Z kontrowersyjnej, acz interesującej wizji Jezusa z powieści Nikosa Kazantzakisa uczynił Scorsese prawdziwie hipnotyczne widowisko. Reżyser przedstawia własną wizję postaci - różniącą się zarówno od tej kanonicznej, jak i powieściowej (aczkolwiek nie oderwaną od tamtych). Spodobało mi się w niej zwłaszcza ukazanie człowieczeństwa Jezusa i jego stopniowe dochodzenie do prawdy o sobie i swojej misji. Film jest wysmakowany wizualnie, mistrzowsko wyreżyserowany i zagrany, ze świetną muzyką, zdjęciami, scenografią, kostiumami i plenerami. Jest też oczywiście kilka scen i rozwiązań, które mnie nie przekonały, jak np. scena z wyrywaniem sobie serca, groteskowy chrzest nad Jordanem, uzdrowienia i cuda, wreszcie nieco rozlazłe i nudne tytułowe "ostatnie kuszenie". Brakuje mi też kilku wydarzeń ewangelicznych. Niemniej jednak jest to film porywający, odważny i inspirujący. I co chyba najważniejsze, czuć w nim autentyzm: obraz ten to przejmujące świadectwo zmagań duchowych reżysera i kolejny dowód na to jak wyjątkową i skomplikowaną postacią był Mesjasz z Nazaretu.