PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=1060}

Ostatnie kuszenie Chrystusa

The Last Temptation of Christ
7,7 23 726
ocen
7,7 10 1 23726
7,7 24
oceny krytyków
Ostatnie kuszenie Chrystusa
powrót do forum filmu Ostatnie kuszenie Chrystusa

Zabawa!!

ocenił(a) film na 6

Uwaga! To jest topic, w którym swoje opinie na temat tego tytułu, będą wyrażać uczestnicy naszej zabawy filmowej.

Chcesz dowiedzieć się na czym polega zabawa? Patrz tutaj: http://www.filmweb.pl/blog/entry/446266/II+edycja+naszej+wspania%C5%82ej+zabawy+ filmowej%2C+czyli+Zabawa+2.html

Dyskusje z uczestnikami zabawy i komentarze do ich opinii są mile widziane.
---
Uwaga, poniższe komentarze mogą zawierać spojlery zdradzające treść filmu!

ocenił(a) film na 9
KYRTAPS

"Kuszące dzieło Martina Scorsese"


"Ostatnie kuszenie Chrystusa" to bardzo nietypowy film w karierze Martina Scorsese. Jednocześnie jest to jedno z jego najlepszych dokonań. To także kontrowersyjny film, który ma wielu przeciwników.

Trudno się zresztą dziwić atakami na dzieło Scorsese. Film - podobnie jak książka, na podstawie której powstał - pokazuje Jezusa głównie jako człowieka. I to w gruncie rzeczy bardzo zwykłego człowieka, który potrafi wpaść w złość i ma wątpliwości. Ba, ta historia sugeruje nawet, że Jezus mógł być szaleńcem. Świadczy o tym wiele scen, np. ta, w której mówi, że "nie ma matki, nie ma żadnej rodziny, ma tylko Ojca w niebie". A cuda, które czynił? Czasami chowano żywych ludzi, którzy wyglądali na martwych - podobnie mogło być z Łazarzem. Przemienienie wody w wino? Film tego nie pokazuje wprost. Wcześniej uczniowie Jezusa mogli podmienić dzbany, prawda? A kuszenie na pustyni? Zna ktoś pojęcie fatamorgana? Także scena, w której Jezus prosi Judasza, by go "zdradził" mówi nam coś o tej postaci. To zresztą wzbudzało największe kontrowersje, chociaż pomysł nie jest wcale nowy: pochodzi bowiem z Ewangelii według Judasza, którą Kościół odrzucił...

Mimo wszystko "Ostatnie kuszenie Chrystusa" nie obdziera Jezusa z jego "boskości". Nie zarzuca mu kłamstwa, a jedynie patrzy na niego obiektywnie. Pozwala, by widz sam zadecydował. I między innymi to stanowi o jego wielkości.

Podobnie jak reżyseria. Moim zdaniem ze wszystkich swoich filmów Scorsese to właśnie tutaj wykazał się największym geniuszem i zmysłem reżyserskim. Wiele ujęć to prawdziwy majstersztyk. Do tego dochodzi jeszcze rewelacyjna muzyka - Peter Gabiriel niewątpliwie stworzył jeden z najlepszych soundtracków w historii kina. Aż ciarki przechodzą, kiedy słucha się tego. Oczywiście trzeba też pochwalić aktorów. Zwłaszcza Willema Dafoe, który świetnie wcielił się w Jezusa, wzbudzając na przemian sympatię i odrazę. Nieźle spisał się również Harvey Keitel, choć nie jest to jego najlepsza rola (dostał nawet nominację do Złotej Maliny). W obsadzie mamy też Harry'ego Dean Stantona oraz Davida Bowie w krótkiej, aczkolwiek wspaniałej roli Poncjusza Piłata.

Tyle zachwytów, teraz pora przyjrzeć się wadom...Chociaż w moim mniemaniu jest tylko jedna. Niestety, może wydawać się dosyć istotna. Jest nią błąd obsadowy. Jak już wspomniałem, aktorstwo jets znakomite, jednak Jezus o fizjonomii Willema Dafoe nie do końca mi pasował. Podobnie jak Harvey Keitel jako Judasz, tym bardziej, że tutaj nie jest on czarnym charakterem. Do połowy filmu trochę mnie to irytowało, później przyzwyczaiłem się. Myślę jednak, że gdyby Scorsese wziął mniej znanych (i mniej "gangsterskich") aktorów, wyszłoby to filmowi na dobre. Dlatego muszę obniżyć ciut ocenę...

9,5/10

ocenił(a) film na 6
KYRTAPS

Impresja na temat losów Jezusa Chrystusa

Podejmowany jest tu temat człowieczeństwa Mesjasza. Jego słabości i walki z tym co ludzkie.
Twórcy przekonują nam, że również Jezus musiał się zmierzyć z Kompleksem Tołstoja, i że on odczuwał ogromny ból konieczności życia w świecie materialnym.
Przyszedł na ziemię jako zwykły człowiek, który, podobnie jak każdy z nas, musi poznać Boga i plany jakie On wobec nas ma. Musi pokonać szatana, musi porzucić to co materialne, nie może dążyć do szczęścia. Wystawiany jest na liczne próby, z którymi również i nam przychodzi się mierzyć.
Przyszedł On na ziemię, aby dać nam przykład i wyznaczyć ścieżki, otworzyć bramy nieba. Podobnie jak my. On się boi i jest słaby, popełnia błędy.
Narodził się i stał darem od Boga, który ma dać nam przykład idealnego życia w zgodzie z wolą Pana, z jego prawami.

Obraz Martina Scorsese miał ogromne zadatki na stanie się arcydziełem. Powstał w oparciu o doskonałą historię - kontrowersyjną i świetnie przemyślaną.
Ale dlaczego arcydziełem nie jest? Gdyż zawiera tony wad i niedoróbek. Prawie wszystko jest w nim nierówne. Momentami doskonałe, momentami słabe.

Największą wadą jest sama reżyseria. Niedopracowane detale, niewłaściwe ruchy bohaterów, brak kilku ważnych czynności, ukazanie w telegraficznym skrócie rzeczy kluczowych dla wymowy utworu.
Ten film jest strasznie dziurawy poczynając od dokładnie obciętych paznokci głównego bohatera, po niezgrabne ukazanie kluczowych wydarzeń. I tak przykłady: chrzest w Jordanie przypominał pogańskie obrzędy dokonywane przez opętane osoby. Nagie kobiety stojące w rzędzie kręcąc biodrami trzymały się za części intymne i tańczyły, śpiewały wywijając włosami. Wyglądało to jak fragment głupiej komedii, a z ważnej, wyniosłej sceny zrobiła nam się parodia. Dalej... Judasz nie obmył rąk odchodząc od wieczerzy, a w kontekście z poprzednimi jego wypowiedziami było to bardzo ważne. Takich wpadek było sporo, ale nie mam zamiaru ich tu wypisywać.
Jeżeli nadal uważacie, że ten film jest dobrze wyreżyserowany, to samą scenę sądu Jezusa porównajcie z tą samą sceną z filmu ?Piłat i inni?. W takim zestawieniu dobrze widać różnicę klas reżyserów. Wychodzi nam porównanie poprawności warsztatowej Martina Scorsese z geniuszem Andrzeja Wajdy. U Martina z tej ważnej sceny zrobiła się pogawędka dwóch facetów siedzących obok się siebie na ławeczce, a u Wajdy porażająca, dużo dająca do myślenia sekwencja, w której Piłat ma na szyi zawieszony krzyżyk.

Poza tym, Scorsese miał problem z utrzymaniem klimatu i obok początku filmu można było przejść obojętnie.
Zdjęcia były momentami bardzo dobre, a chwilami przebajerowane i zawierające trochę błędów.
W montażu znalazło się kilka udanych sklejek, ale to nie je zapamiętam, lecz zaburzanie naturalnego przepływu czasu pomiędzy ujęciami.
Muzyka dobra.
Do głównej roli doskonale pasował Willem Dafoe. Po prostu rewelacja. Jeżeli coś w doborze aktorów tu nie pasowało, ty był to głos przemawiający przez lwa podczas kuszenia... strasznie dobrany.
Wprowadzane zwolnione tempo było dobrym rozwiązaniem, lecz używano go zdecydowanie za często.

Jest tu też kilka nieścisłości.
Maryja spotyka Jezusa idącego (chyba) z wesela. On mówi, że jej nie zna, a Ona pragnie, by On żył razem z nią tak, jak zwykły człowiek. Co z tego wynika? Że Maryja nie doznała objawienia, a tym samym, że jest dziewicą, nie została natchniona Duchem Świętym.
W późniejszych scenach jednak padają słowa, które mówią o tym, że Maryja była dziewicą, więc trudno pogodzić te fakty.


W dalszej części mojego komentarza spróbuję zapomnieć o błędach i skupić się na treści, która na szczęście gra tu pierwsze skrzypce.

Na usta ciśnie się pytanie: dlaczego film ten został tak źle przyjęty przez Kościół?
Moim zdaniem powodów jest kilka, wszystkich jednak mogę się jedynie domyślić.
Utwór ?Ostatnie kuszenie Chrystusa? ukazuje, że Trójca Święta nie istnieje. Jezus jest człowiekiem, który Bogiem stał się dopiero po śmierci krzyżowej, więc nie jest jednością z Bogiem. Nie ma tu także Ducha Świętego. Jest tylko ogień, który, nie wiem czemu, wszystko miał palić, ale miałem skończyć z krytyką filmu :)
Poza tym, ten film źle zrozumiany, może być zaprzeczeniem nauki Kościoła dotyczącej osoby Jezusa Chrystusa. Naprawdę może nieźle namieszać w głowach osób, których wiara jest płytka.

A moim zdaniem film Martina Scorsese zagłębia się w tajemnice słabości i zwątpień Chrystusa opisanych w Biblii. Co prawda, trochę na siłę pomija takie fakty jak głos z nieba, czy inne dowody na to, że Chrystus jest Mesjaszem, ale mimo wszystko próbuje pokazać, że każdy z nas jest takim stworzeniem, jakim był Chrystus, i że my również pokonując słabości możemy dokonać rzeczy wielkich, wygrać własne życie i stać się świętymi.

Wykonanie średnie, wartość intelektualna bardzo bogata.


8- /10

ocenił(a) film na 6
KYRTAPS

"Przed premierą filmu Scorsese wyznał: Sądziłem, że udało mi się zaproponować wszystkim sposób na utożsamienie się z Jezusem, który jest przecież zwykłą postacią, istotą ludzką, która kołacze do Boga, która go szuka. Jego namiętności, jego słabości, jego pragnienia są takie same jak nasze - myślałem o jakimś sposobie przybliżenia Go nam, o drodze ku nadziei. W nim, w walce między Bogiem i Szatanem, zwycięża Bóg. Ci, którzy tego nie rozumieją, nie rozumieją też mego filmu, który dla mnie jest jak modlitwa..."

O to mi chodziło. Tak to odebrałem. Jezus jako wzór człowieka. Bliski nam, zmagający się z tymi samymi problemami co my i pokazujący, że można je przezwyciężyć i zbawić/zostać zbawionym.

Film bardzo łatwo odczytać niewłaściwie, więc pewnie stąd obawa Kościoła. Nie jest to przypowieść typu Nazarin, lecz złożony i nie najłatwiejszy film.

ocenił(a) film na 9
KYRTAPS

czas coś skrobnąć ;)
"Ostatnie Kuszenie Chrystusa" to jeden z tych filmów, które wspinały się na ekrany w atmosferze skandalu (jak np. "Mechaniczna Pomarańcza" Kubricka). Jak Marty powiedział: "Ten film to mój akt wiary, w którym staram się wytłumaczyć boskość Chrystusa - człowieka". "Ostatnie kuszenie Chrystusa" od strony realizacyjnej jest majstersztykiem, któremu nie można nic wytknąć. Wspaniałe zdjęcia, które oddają cały klimat Palestyny sprzed dwóch tysięcy lat - kraju wietrznych pustyń i bujnej zieleni. Muzyka Petera Gabriela - etniczna, a tam gdzie trzeba uderzająca gitarowym akordem miejscami - jak pisał Myers - przyprawia o dreszcze. Świetne, tętniące życiem sceny zbiorowe, w których każda osoba coś przeżywa, wyraża coś swoją twarzą. Willem Dafoe jako Chrystus, człowiek słaby i poniżany, na życie zarabia dziarganiem krzyży służącym Rzymianom do wykonywania wyroków... Nagle coś się zmienia i Jezus rzuca swoją dotychczasową robotę. Czując w sobie nową siłę, rusza w drogę.
W filmie Jezus namawia Judasza, aby go zdradził. Tamten niechętnie, ale
w końcu się zgadza. Wszystko zmierza ku znanemu każdemu końcowi. Ludzka część Jezusa ma kłopoty z zaakceptowaniem boskości. Pragnienie posiadania rodziny, "normalności i zwykłości" zwycięża i Chrystus zstępuje z krzyża. Goją mu się rany, wchodzi do łożnicy Marii Magdaleny, a potem otoczony gromadką dzieci dożywa spokojnej starości.
Mistrzostwo tej realizacji zatrzymuje się jednak na poziomie obrazu, iluzja bowiem pryska, gdy bohaterowie odzywają się po angielsku i to wrażenie dysonansu utrzymuje się do momentu, kiedy grający Jezusa amerykański aktor Willem Dafoe mówi "It is accomplished", czyli do końca. Rzecz jasna, trudno oczekiwać, by dialog toczył się w języku aramejskim, jednak ten trop prowadzi mnie do spojrzenia na aspekt kontekstu kulturowego.
Dokonana przez Kazantzakisa reinterpretacja ewangelicznej historii była już sama w sobie bardzo kontrowersyjna. Ekranizując powieść Scorsese swoimi reżyserskimi decyzjami dolał tylko oliwy do ognia. W roli Jezusa obsadził charyzmatycznego, ale nie kojarzącego się raczej z postaciami świętych Willema Dafoe, Piłata zagrał brytyjski ekscentryk i gwiazdor rocka David Bowie, zaś w Judasza wcielił się Harvey Keitel (również kojarzący się z postaciami twardzieli), który obdarzył swoją postać silnym brooklyńskim akcentem. Najwięcej emocji wywołała jednak miłosna scena między Willemem Dafoe, a Barbarą Hershey, która wystąpiła tu w roli Marii Magdaleny.
Obraz podejmujący w odważny, choć nieortodoksyjny sposób podstawowe problemy ludzkiej kondycji, opowieść o wierze, poświęceniu, człowieczeństwie, boskości i miłości. I najlepszy film o tematyce religijnej jaki powstał.
Ocena 9.5/10

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones