J.w. Od samego początku, właściwie scena otwierająca film daje nam pokaz tego o czym będzie sam film, możemy tego nie dostrzec, ale jeśli pod koniec tego nie widzimy, to znaczy, że nie uważaliśmy. Mówię tutaj o mroku, który wlewa się w umysł naszego bohatera granego przez Hawke'a. Powoli, niespiesznie, razem z nim zaczynamy widzieć świat w coraz ciemniejszych barwach, gdzieś tam jest jakieś nikłe światełko, ale mrok jest zbyt wielki by go dostrzec. Ale jak to mówią "nie ma światła bez ciemności" i pożyczę tu sobie tekst z filmu:"nie ma nadziei bez rozpaczy". Genialny film, mógłbym tu wymieniać długo dlaczego warto go obejrzeć, ale jak to w życiu zwykle bywa, każdy ma inne zdanie i, i tak wszystkich nie przekonam. Jeśli o mnie chodzi to polecam wszystkim, którzy lubią dobre kino.
Mamy zdecydowanie wątek 'lekarzu, wylecz się sam'. Teoretycznie pastor powinien być wsparciem dla młodszych ludzi zagubionych w świecie, w praktyce kontakt wyzwala w samym pastorze to, czego wolałby uniknąć.