Ponieważ pomylili się. Sądzą, że Chrystus to religia. Tymczasem religia nie ma w sobie
miłości. Jezus jest miłością sam w sobie.
Jesli ktoś nie zna Jezusa, a zna religię, ponieważ prowadzano go do kościoła na siłę,
wykradając wszystko, co tylko możliwe i piękne w tym życiu, nie dziwię się, że reżyserzy tworzą
takie swoiste manifesty wobec Boga. Problem polega na tym, że mylą prawdziwego Boga z
religią.
Gdyby znali Boga, religia nic by dla nich nie znaczyła. Nie istniałaby.
Opus dei, Kościół Katolicki, protestancki, czy jakikolwiek inny... nie ma znaczenia. Wszystko, co
jest religią jest śmiercionoścną nienawiścią, pozbawiającą uczuć, pragnień.... siebie.
Jezus tego nie robi. On daje życie i kocha z całego serca. Jeśli ktoś tego nie wie, oznacza to, że
wychował się w skostniałym systemie paraliżującej religii, nie mając okazji, by poznać
prawdziwe oblicze OSOBY - Jezusa.
Jest dokładnie odwrotnie - ale jak może to zrozumieć ktoś z plakatem "Into the wild" w avku? Jedź już na tę Alaskę :D
Dyszysz nienawiścią i plujesz od pierwszego słowa, sugerując że to ktoś inny się myli. Są dwa wyjścia - albo jesteś głupcem i wtedy pewnie Bóg Ci wybaczy, albo jesteś prawdziwie złym człowiekiem, który pluje Bogu w twarz. Bogu, który wszak powiedział: "Ty jesteś Piotr opoka i na tej opoce zbuduję swój Kościół. A bramy piekielne go nie przemogą".
Tak więc nie da się poznać Boga inaczej niż przez religię.
W żadnej religii nie ma Boga. On nie da się zamknąć w szufladkach.
Ja dyszę nienawiścią? Jeśli do religii, to owszem, dyszę i to bardzo. Dlaczego? Bo religia skutecznie zabija wszelkie życie.
Bóg jest tylko w religii. W katolickiej w pełni, w pozostałych w mniejszych bądź większych okruchach.
Brawo, brawo gratulacje - pieprzenie o miłości, a potem dopiero wychodzi nienawiść. I oczywiście powoływanie się na Jezusa bez znajomości jego słów :]
Jakich słów? Których konkretnie?
Może to nie na miejscu, ale przeczytałem Biblię dobre 30 razy. Znam na pamięć kilkaset wersetów. Także nie muszę czuć wyrzutów sumienia, kiedy powiem, że nie masz pojęcia, o czym mówisz. Nie masz kompetencji.
Boga nie ma w religii.
Religia – system wierzeń i praktyk, określający relację pomiędzy różnie pojmowaną sferą sacrum (świętością) i sferą boską, a określonym społeczeństwem, grupą lub jednostką. Manifestuje się ona w wymiarze doktrynalnym (doktryna, wiara), w czynnościach religijnych (np. kult czy rytuały), w sferze społeczno-organizacyjnej (wspólnota religijna, np. Kościół) i w sferze duchowości indywidualnej (m.in. mistyka).
Religia to system wierzeń i praktyk. Religia to nie osoba, ale pewien system, stworzony przez człowieka.
Może dla Ciebie w religii jest Bóg, bo poznałeś Go przez religię. Jest dla ciebie tym, co pokazuje religia. Współczuję. To nie jest właściwy obraz Boga. Religia nie ma z Osobą Boga nic wspólnego.
Nie dogadamy się. Zostałeś skażony religią. Musiałbyś przestać chodzić do kościoła przez kilka lat i zacząć szukać Boga i czytać Jego Słowo. Usłyszeć Jego głos. Doświadczyć czegoś z Nim. Wtedy mógłbyś odnieść się do związku między Bogiem a religią. Obecnie nie możesz tego zrobić. Choć ze swojej strony bardzo bym ci tego życzył.
Widzę, że rozmowa z Tobą, to jak ze świadkiem Jehowy, który czyta książeczkę napisaną przez człowieka i powtarza jakieś ludzkie wymysły i intepretację. Ceremonie, rytuały i tradycje to jedno i to samo, co świadkowie Jehowy. Narzucone przez ludzi. Nie mają nic wspólnego z osobą Boga.
Pozdrawiam i życzę poznania prawdziwej i żywej osoby, nie religijnych praktyk.
Cieszę się.
Polecam książkę: "Nie chcesz już więcej chodzić do kościoła". Napisana przez byłego protestanckiego kaznodzieję, więc może być ciężka do przełknięcia, ale warto poczytać.
Sens życia chrześcijańskiego nie kryje się w instytucji kościelnej, ale w relacjach z ludźmi wierzącymi i wyznającymi swoją wiarę w Jezusa Chrystusa. Kościół jako instytucja nic dobrego nie wnosi. Ba! Skłonny byłbym rzec: jedynie niszczy i burzy.
a skad ty jesli nie od ludzi vzioles svojego boga.. vymysliles go sobie sam na vlasne potrzeby.. jest on v tvojej glovie.. trzymaj go tam i nie vypuszczaj niczym matka sve dzieci ..tylko tak obronisz go pszed zlym sviatem ;)
Nie oglądałem tego filmu i zastanawiałem się czy obejrzeć, ale jak zobaczyłem Twój post widzę że skoro taka osoba jak Ty ocenia go na 10 to film musi być co najmniej dobry. Co do Twojej wypowiedzi to to o czym mówisz czułem od dziecka, jedyna religia jaka mnie głęboko zauroczyła był buddyzm, bo to religia dość specyficzna - bez Boga. Ale i tak nie należałem do żadnego zgrupowania religijnego.
Zobaczyłem po jakimś czasie że i buddyzm ogranicza moje poczucie duchowości.
Chyba pomyliłeś portale...tutaj oceniasz filmy a nie światopoglądy! Jak można tak słaby, niedopracowany, momentami strasznie infantylny, przerażająco nudny a ponadto niczego nowego nie odkrywający film ocenić na 10 ?! Jakieś argumenty merytoryczne odnośnie filmu a nie postawy życiowej?!
W żadnym wypadku.
Jeśli film nie odbiega w kwestiach technicznych (zdjecia, montaż, muzyka, scenariusz, reżyseria, itd...) od poziomu dobrego, to przesłanie filmu jest dla mnie kluczem w odbiorze.... a w efekcie również ocenie.
Chyba nie sądzisz, że filmy są po to, by odczytywać je tylko pod kątem technicznym? Byłoby to bzdurą. Krytyków filmowych tutaj zbyt wielu nie poświadczysz.
A poza tym pisać, że fabuła była zła, bo fabuła była zła, bo fabuła to... to każdy amator potrafi. Szczerze to słowo "fabuła" przestało mieć dla mnie wymiar merytoryczny. Jeśli takich argumentów merytorycznych oczekujesz, to ich nie usłyszysz. Ośmieszać się nie lubię. Inni za to widzę, że robią to tutaj stosunkowo często.
Jeśli ty twierdzisz, że film jest tak infantylny, to ty podaj merytoryczne argumenty. Ja tego czynić nie muszę. Dla mnie sam film jest dość dobry, a przekaz powalający.
Pozdrawiam
Chodzi mi najzwyczajniej w świecie o to, że przesadziłeś z 10. Rozumiem (chociaż się dziwię), że to może się podobać, ale dajcie żyć max 6, może 7 (jak dla mnie 2). Nabrałem się pod wpływem ocen jak jeszcze nigdy i męczyłem się 1,5 godziny... i tyle. Nie ma sensu się rozpisywać, nie ma czasu...
Pozdrawiam
Skąd pomysł że poglądy matki (bo to one dominują w filmie jako utożsamienie Chrystusa z religią)=poglądy reżysera? Moim zdaniem reżyser nie kręci takiego filmu by manifestować swój stosunek wobec Boga, raczej żeby zwrócić uwagę na to, że (niestety) niektórzy ludzie (dewoci) tak myślą, tj. uważają religie za największą wartość zapominając o miłosierdziu Boga, co jest trochę hipokryzją. Po obejrzeniu filmu prędzej powiedziałabym, ze reżyser ma poglądy jak Ty, nie jak matka dziewczyn, więc nie do końca rozumiem w czym problem.
Jest w tobie wiele odłamków śmierci,pierwsza...Połączyliśmy się w grupy dla Niego!Z miłości do Niego i do tych,którzy Go kochają...Co do innych(mniejszości ideowych...)mam jasne poglądy.Nie zgadzam się z nimi.
Zbyt enigmatyczny wpis. Nic z tego nie rozumiem. odłamki śmierci? Cóż to za nowomowa? Możesz wyjaśnić?