Ten gość na starość ma jakiś talent do pojawiania sie w gniotowatych filmach. I własnie taki był ten western. Nierówny, raz realistyczny, raz patos aż sie wylewał, potem totalnie nierealny...aczkolwiek miał pare naprawde kapitalnych scen. I właśnie za nie podnosze ocene do 4/10
ogólnie nie polecam.
Zgadzam się w 100 procentach. Ciężko uwierzyć że Val grał kiedyś w dobrych filmach jak się obejrzy produkcje z jego udziałem w ostatnich kilku latach.
W "Twixt" i "5 Dni wojny" też grał, a to toaletowe filmy nie były, on musi masę hajsu na żarcie wydawać, że koniecznie w tylu filmach musi grać. W jego filmografii z ostatnich lat jest kilka przyzwoitych jak i kilka naprawdę kiepskich filmów.
...a pomyśleć że w 1993 zagrał rewelacyjnie w filmie w tym samym temacie, tyle że jako trawiony gruźliczą gorączką Doc Holliday ...
Na podstawie mego ''doświadczenia'' telewidza stwierdzam, że taki koniec kariery dopada co raz większą ilość w miarę lub nawet bardzo utytułowanych aktorów @:-). Co prawda Kilmer nigdy nie był w samej czołówce, ale ma za sobą co najmniej kilka doskonałych ról z "chudych" lat @:-) No i zagrał Jim'a Morrison'a.
Kolejnym przykładem upadku jest Jean Reno, który chociażby dzisiaj zaprezentuje się w totalnym gniocie w Puls TV @:-) A ma takich na kącie więcej i od lat gra już w co najwyżej przeciętnych produkcjach (gdzie ten Leon wyparował ??... czy gość z "Wielkiego Błękitu").
O Rutgerze Hauerze nawet nie wspominam bo to już totalne bezdenne dno, a przecież kiedyś zagrał w "Autostopowiczu" i z Michelle Pfeiffer w "Zaklętej w Sokoła". Chociaż on akurat to skończył się jeszcze zanim się zaczął bo pamiętam również z mniej więcej z tego samego okresu jak przytoczone wyżej filmy takie potworne idiotyzmy w jego wykonaniu jak "Ślepa Furia".
Ale nawet najlepsi lubią od czasu potaplać się w gównie jak choćby Robert De Niro w "Maczecie". A a propos "Maczety" to kolejnym zdezelowanym, byłym idolem o którym słuch dawno zaginął jest Don Johnson @:-) @:-).
O!! I Harrison F. też mi się teraz przypomniał @:-) Te jego role siedemdziesięcioparo letniego twardziela są o tyle groteskowe co żałosne @:-) I to już było widać w ''Air Force One", że goni w piętkę i to nie są już role dla niego. Nawet pięćdziesięciodwu letni Jack Ryan w jego wykonaniu był nieco groteskowy - własnego wieku i dolegliwości z nim związanych niestety nie da się nijak przeskoczyć @:-).
Ogólnie wszystko sprowadza się do tego aby wiedzieć kiedy ze sceny zejść... niepokonanym @:-).... albo przynajmniej zmienić emploi @:-) @:-)
Zapominasz o jednym. Oni wszyscy muszą lub chcą zarabiać, a ich pracą jest aktorstwo. Nie żebym bronił słabych filmów, ale jeśli tylko takie scenariusze oferuje się aktorom, to mają oni do wyboru albo przelew, albo brak wpływu na konto.
Ostatni dobry film Kilmera to "Kiss Kiss Bang Bang". Później grywał w filmach klasy C, notując krótkie epizody w przyzwoitych produkcjach skierowanych bezpośrednio na rynek DVD. Dzisiaj zagadką pozostaje kwestia Jego choroby, bo jak widać aktor mocno schudł i ostatnio praktycznie w ogóle nie grywał. Wychudzony wygląda równie fatalnie i groteskowo co jeszcze 4 lata temu z dużą nadwagą. Niestety kariera Kilmera to równia pochyła i droga zbliżona do tej jaką podążali Mickey Rourke, Eric Robert, Ray Liotta, Cuba Gooding Jr czy do niedawna Christain Slater. Postawienie go w jednym szeregu przy Fordzie, który wciąż występuje w kasowych hitach, czy De Niro, który grywa od czasu do czasu w ambitnych produkcjach, nie jest na miejscu. Myślę, że Kilmer dużo by dał, żeby móc wrócić do "ekstraklasy", chociaż jako aktor drugo, trzecioplanowy, a ww. dwójka to wciąż nazwiska przyciągające do kin widzów na całym świecie.
Do dzisiaj zachodzę jak można tak zniszczyć karierę, mając duże nazwisko i w pewnym momencie status wielkiej gwiazdy ......
Ja im tez mówiłem to samo o Stevenie Seagalu
http://www.filmweb.pl/person/Steven+Seagal-98/discussion/JA+WAM+M%C3%93WI%C4%98- 2839431
Najlepszy film to jest Heat - Gorączka 42 ° i film dokumentalny gdzie jakiś lektor podkłada głos i chyba ten głos jest bardzo podobny nawet. :P